piątek, 25 października 2013

Po ukończonym Poznańskim maratonie już mnie nic nie czeka w tym roku . Nie chcę już , mam do napisania pracę magisterską   muszę poswięcić jej trochę czasu . trzeba trochę odpocząć . Oczywiście odpoczynek trwa z założenia do końca października , poźniej znowu biorę się za siebie , bieganie , dieta , siła .
Kiedyś pewnie usiądę u zrobię sobie rachunek sumienia jak to było w tym roku i co będzie w przyszłym .
Zewsząd nadciągają plany , propozycje , obawiam się że nie starczy mi czasu i bejmów na wszystko .
Wiadomo że mam tam jakieś cele na przyszłość , ale co z tego wyniknie tego nikt nie wie .

wypadałoby się przełamać i biegać na tętno , chociażby połówki
ogarnąć wkońcu BnO na 50 km
zaliczyć jakiś fajny bieg górski
zrobić badania , chociażby ze względu na biegacza z postu poniżej , nazywał się tak samo jak ja i nawet imię miał takie samo .......

mimo wszystko chcę nadal cieszyć się tym że potrafię się zmobilizować do ruchu , że nie siędzę przed kompem , przed xboxem itp
 niedługo zacznie się zima , lubię ją za mróz , i za parę w świetle czołówki

poniedziałek, 14 października 2013

Poznań Maraton 2013

Blisko 6 tys biegaczy , blisko 6 tys opinii , blisko 6 tys relacji .....

chciałem sam po pakiet jechać , wyszło jak zawsze pojechałem z dziećmi , dzieci wiadomo żywiołowe , wszędzie ich pełno , expo takie kolorowe , normalnie widziałem jak młodemu się załącza nieśmiertelność i szybkość naddźwiękowa, było tak szybko że nawet nie wypełniłem kuponu na volvo .....
makaronu jeszcze nie dawali a dzieciaki wyją że głód , a śniadania jeść nie chciały , standard

kuźwa, żałuję że nie wygrałem tego samochodu

spałem tyle co nic , bo jak zawsze nie mogłem , niby byłem uszykowany ale i tak rano latałem jak kot z pęcherzem , plastry, skarpety , numer itp, itd i tak ręcznika nie wziąłem

zostałem wmanewrowany w kierowanie :(

martwiłem się trochę przed startem bo jestem przeziębiony , i nie wiedziałem jak to się przełoży na bieg .
wcale się nie przełożyło
ubrałem się na krótko , koleżance życzyłem wszystkiego dobrego .

poszedłem na całość i ustawiłem się w przed ostatniej strefie czasowej

marzenia :4 godziny
marzenia do spełnienia : 4:30
rzeczywistość : wiadomo , jak zawsze

Spotkałem Marcina B z którym walczyłem rok temu , szacunek i ukłony że w tym roku również startuje.
mimo wszystko nie przezywałem momentu startu jak w zeszłym roku , pewniak , wyjadacz , zęby żdżarł  , wkońcu drugi maraton .
start !
przez pierwsze 3 minuty nic się nie działo , szedłem tip topami , średnie tempo 15min na kilometr

nie ruszyłem jak struś pędziwiatr , pomału , wiadomo - taktyka , stary lis , zna się na rzeczy
na pierwszym kilometrze poleciałem w krzaki , uciekł mi balonik na 4:30 , dogoniłem i trzymałem się za , później przed i cały czas przed dawałem radę

na wysokości promienistej Najwspanialsi Kibice Na Trasie : mama i siostra

ha ! ogarnąłem temat picia w czasie biegu , czekolady nie brałem bo i tak się nie rozpuszcza , pomarańczko

no trzymałem się pomiędzy 4:15 a 4:30
widziałem jak ludzi kurcze łapią już na 15 km , ja parłem nadal , swoim tempem , do przodu
szybko obliczałem w głowie z jakim czasem dobiegnę , widziałem czerwony dywan , kobiety w bikini ,
zostanę miejscowym bohaterem , zadziwię sam siebie , zajebiscie było , serducho jak dzwon, oddech jak u niemowlęcia

"... i w pizdu , wylądował ...."

Antoninek , pierwszy raz upadłem , kostki , kolana , uda, łydki .....
nagle , nie wiem skąd , warszawska - masakra , zawady - piekło , tam skasował mnie balon 4:30

nienawidzę tego , tego , tego , tego maratonu jednego ! nie biegnę nigdy więcej ,
kilometry nie mijały , były jakieś długie , ciagnęły się w nieskończoność .
na wysokości marketu z gipsem i tujami jakoś lepiej mi się na sercu zrobiło

człapałem pomału do przodu ale jakoś tak się przełamałem , nie szło mi bieganie , łydka się popsuła
widziałem kibiców , machałem do nich , oni do mnie i tak fajnie było !

jakiś pan podbiegł do mnie i razem biegł ze mną ze 200 metrów zagrzewając do walki :)

kurczę jakie to było miłe i wzruszające
i tak trwałem w tym moim świecie maratońskim , walczyłem z bólem i z samym sobą ,
jak widzisz przed sobą 35 km , nie sposób zejść , nawet przez chwilę o tym nie myślałem

na Grunwaldzkiej złapał mnie skurcz ( 100 metrów do mety) no i się musiałem zatrzymać i naciągnąć łydkę . finisz rodem z paraolimpiady , wyprzedziłem jegomościa , dziewczyna z Drużyny Szpiku dodały skrzydeł i meta !

i co ? no i 4:45 ....

szybciej niż w zeszłym roku o 15 minut , nie czułem się zmęczony na mecie , nie kładłem się na asfalcie , normalnie czipa ściągnąłem tylko mnie znowu skurcz złapał i nie mogłem poszukać szatni
kompletnie byłem rozbity , tułałem się gdzieś po expo , jak już mi się zrobiło zimno to dopiero zajarzyłem że to nie ta hala ....

maraton to jest takie coś co wywołuje u mnie sprzeczne emocje , niby mnie wkurza bieganie takiego dystansu , bo mam jakieś takie swoje przekonanie że to nie jest wcale takie zdrowe
bolą mnie dzisiaj kolana i kostki , i pewnie jestem niższy o 1 cm , ale z drugiej strony ciągnie mnie do niego , lubię jak mnie boli po biegu , sam nie mogę zmobilzować się do tego by tułać się po lesie przez 40 km , lubię kibiców , lubię opowiadać jak było , nienawidziłem go naprawdę na tym 30 kilometrze , szczerze , ale pewnie minie rok i znowu wystartuję .
czy jestem zadowolony z wyniku ? i tak i nie , wydawało mi się że to moje bieganie przez ostatni rok zyskało na jakości , ja zyskałem na wytrzymałości , straciłem na wadze i wszystko wskazywało na to że uda mi się pobiec te 4:30 , niestety maraton to zweryfikował . uważam że jak wyeliminuję problem mięśniowy to może być tylko lepiej , bo serducho i płuca naprawdę dawały radę :)

gratuluję wszystkim moim znajomym którzy ukończyli tegoroczny maraton , każdy uzyskał znakomity wynik, trochę Wam zazdroszczę , ale to taka piramidka bo mi też zazdroszczą :))))


ps jak tylko zdobędę jakieś zdjęcia zaraz je umieszczę

poniedziałek, 7 października 2013