Z nockami jest tak że ujawniają się w ciemnościach , gdzie
normalni ludzie śpią , cisną TV lub mączą pada od x bolca , nie cisną
internetów , facebooka , nocki przedzierają się po nocach w lesie , łażą po
mokradłach i zwalonych drzewach , przeczesują ruiny , gubią się , wdrapują się
na góry , drapią się jeżynami , wytrząsają igliwie z butów .To zwierzęta stadne
, bardzo ruchliwe.
To były niezwykłe zawody bo i nie zwykli ludzie je
organizowali . Przyświecał im szczytny cel , pomoc dla potrzebującej
dziewczynki . Oli .Bardzo chorej .
http://pomagamoli.pl/
Organizatorem jest Klub Sportów Górskich "DIRETA"
z Gniezna .
Na początku a jakże miłe losowanie drobnych upominków , ale
dobranych ze smakiem . Mianowicie książek o tematyce turystycznej , jak na klub
górski przystało.
Kilka ciepłych słów od organizatora odnośnie reguł zabawy .
Dla mnie nowością było dorysowywanie na mapie dodatkowych punktów w trakcie
biegu . na wybranym Pk była informacja że gdzieś niedaleko bądź daleko znajduje
się dodatkowy punkt . Obok perforatora na sznureczku wisiał kątomierz i linijka
do wyznaczenia azymutu i odległości .
Drużyny startowały w odstępach dwu minutowych .Moja
"Pobiedziska" startowała w 26 min czy jakoś tak .
Moja , czyli Artur i ja . Startowaliśmy z punktu A , od był
odnośnikiem i naszym p. zero od którego zaczynała się dalsza zabawa .
Po weryfikacji na A ruszyliśmy po swoje .
Zaczęliśmy od trójki , później 9 . Tam dogonił nas koleś z
czołówki co szybko biegał - Piotrek .
Przebiegliśmy przez szosę drogą dla zwierzaków , w kierunku
PK 15 - po drodze zające
Piotrek co szybko biegał miał jakieś słabsze momenty w
nawigacji , bo ile razy nam uciekał tyle razy do nas wracał . Trzymaliśmy się
razem do PK 16 , jak znowu przebiegałem przez S5 tkę prawie sobie kostki
powykręcałem przez doły jakieś , pokopane pod sadzonki ! grrrr
Na 16 Pk dopadła nas pomroczność jasna , bo straciliśmy tam
ładnych parę minut , tam spotkaliśmy Dominika , nie mam pojęcia skąd on tam się
znalazł .
Czwórka okazała się trudna nie wiedzieć czemu , ale to nic
bo za czwórką nie było lepiej .
- Tam lecimy ! - pokazuję palcem w jedną stronę
- Co Ty gadasz , tam ! - Artur pokazuje w drugą .
- Zobacz , ty jesteśmy !
- Jakim cudem ????
- Tu te linie z prądem ! Patrz !
- Kompas mi nie działa ….
- ???
- W lewo teraz , tą drogą !
- Skąd wiesz ?
- Nie wiem….
Biegniemy na PK7 ścieżką w kierunku jeziora , z lewej strony
ogrodzenie .
- Teraz w prawo !
-Nie, jeszcze prosto ! Tej drogi nie ma na mapie !
- W prawo !
Pobiegliśmy . Jacyś ludzie z browarami .
-Byliście na siódemce ?
- Taaaak …..
- W tamtą stronę ? -
pokazuje palcem
- Taaaak …..
Wbiegliśmy w jakąś przecinkę ,
- To nie tu ! Dalej !
- Patrz , za nim, biegnij to Mistrz .
-Mistrz ?
-Przez duże M .
I faktycznie . Mistrzu od razu poszukał PK , co zresztą nie
było trudne . Znajdował się dosłownie dalej jakieś 10 metrów , a przy punkcie
wiary było tyle co w sobotę ludzi w biedronce w Murowanej Goślinie , a
natężenie luksów jak za starych dobrych czasów gdy kolejorz miał jupitery .
Nie tracąc czasu polecieliśmy dalej na Pk17 , Mistrza już
dawno nie było . Gładko , podbita .
Pk 2 jest od siedemnastki dosłownie dwa centymetry na mapie
. Ile można przedzierać się dwa centymetry , szukać , wiem tylko ja i mój
kumpel, który ogarnął się szybciej niż ja i w końcu PODBILIŚMY punkt.
Pk 19 prosty , na kolejnym wystraszyła mnie zajebista sarna
. W nocy wszystko jest zajebiście wielkie . Te zające co widziałem wcześniej
też były bardzo duże prawie jak ta sarna .
Do trzynastki lecieliśmy rowem i tam spotkaliśmy ekipę z
Oriento Expresso . Beatę i Marcina .
Szóstka prosta , Pk 21 bez sensacji , problemy zaczęły się
przy PK8 .
Woda , zwalone drzewo , koniec świata (czytaj :mapy) , zmarnowane
30 min , jeżyny , echhh…
Cztery osoby szukały , my i Oriento . W końcu w bólach
urodził się Pk8 , niestety na punkt 27 musieliśmy czekać kolejne pół godziny .
Oczywiście można zawalić wszystko na starą mapę , zakrzywienie czasoprzestrzeni
, wadliwy kompas , że biegun magnetyczny ziemi się przesuną , na noc , na las i
dzikie zwierzęta . No , ale odnalazł się .. punkt … w końcu .
(p 27 i 8 Trójkąt Bermudzki )
Dalej jakieś ruiny stodoły , chałupy czy czegoś tam , kolejny przerysowany p.25 gdzieś w lesie . Zdrowo pokiereszowany przez maliny . Szpula na 23 . Tam Artur wykazał się kunsztem nawigacyjnym , ja osobiście podchodziłbym z innej strony . Ale czapki z głów .
Dalej jakieś ruiny stodoły , chałupy czy czegoś tam , kolejny przerysowany p.25 gdzieś w lesie . Zdrowo pokiereszowany przez maliny . Szpula na 23 . Tam Artur wykazał się kunsztem nawigacyjnym , ja osobiście podchodziłbym z innej strony . Ale czapki z głów .
Pk12 i 18 prościzna i bieg na bazę .
-
Wpadamy na metę tam oklaski (jestem nieprzyzwyczajony)
jesteśmy czwartą ekipą .
Mistrzu już wykąpany .
Zjadłem pączusia (bardzo dobre ) , szklanka wody (równie
wspaniała ), miłe rozmowy z Panią Organizator (bezcenne), jabłuszko (pycha).
Jestem mega zadowolony i nie dlatego że po oficjalnych
wynikach okazało się że mamy … uwaga …
III miejsce (!!!) tylko dlatego że było tak miło ,
organizatorzy i uczestnicy zadbali o miłą atmosferą , którą czuć było w
powietrzu już na odprawie , że się znamy , że jesteśmy z tej samej gliny .
Mam nadzieję że za rok znowu się zobaczymy !
nabiegane : 37km
czas : 6:07
miejsce : 3 uhahaha J