środa, 22 czerwca 2016

Grassor 2016

Widok przeciwczołgowych zasiek na zdjęciach kolegi z poprzedniej edycji Grassora zadecydował , że już dłużej nie mogłem tego odwlekać . Przypilnowałem termin zapisu ,,,, i tyle z organizacji , bo dwa dni przed zawodami zadzwonił W. Czy jadę ? A ja ? Jak zawsze nie opłacony . Jadę , jadę !!

W sobotę rano wyruszyliśmy do Tuczna oddalonego 120 km od Rakowani . Jak przystało na światowej klasy orientalistów oczywiście korzystaliśmy z nawigacji . Nawet on nie pomogła nam w znalezieniu bazy . Najpierw pojechaliśmy do zamku , później po korektach adresu gdzieś pizdu za miasto .
Po rozbiciu obozu na sali w szkole , przywitaniu się ze znajomymi , przebraniu się na gotowo poszliśmy ogarniać temat potwierdzania PK .
Nie znam szczegółów , system potwierdzający poprzez telefon z wgraną apką i te kody graficzne są nie do ogarnięcia zwłaszcza jak się ma telefon z poprzedniej dekady . Pozostańmy na wysyłaniu smsa na punkcie z podanym kodem .

Ruszyliśmy na start który był zlokalizowany nieopodal na dziedzińcu zamkowym .
Krótka odprawa , rozdanie map i w drogę ..
Co jest największym dramatem Janusza orientacji ? To że garmin nie chce się namierzyć !!!
Biegliśmy z tyłu razem z Wojtkiem , ale o dziwo na pierwszy PK trafiliśmy w czołówce . Tam zaczęłą się szamotanina z wysyłaniem smsów , skanowaniem , potem nadbiegli inni , nastąpiło przerysowywanie i nanoszenie na mapy kolejnego punktu , parzenie kawy , dyskusje , podbijanie kart perforatorem .
Lecimy dalej w kierunku PK4 gdzie czeka nas OS . Po drodze konie , pastwiska , woda , mokro w papciach , krowy ,pastuch elektryczny,  prywatna działka na którą się w wbiliśmy , ale pan był miły i nas poprowadził do wyjścia . Dobiegliśmy do odcinka specjalnego , a tam kupa ludzi . Rowerzyści , turyści , janusze orientacji , orientaliści z krwi i kości , koordynator imprezy i bunkier . Kolejny punkty do przerysowania , wiele kart, jedne dla tras rowerowych , jedne dla biegowych , ogólnie było głośno i wesoło trochę jak na odpuście w Dąbrówce Kościelnej . Przerysowałem swoje punkty , wysłałem smsa , podbiłem kartę , przerysowałem nie z tej karty , norma .

 Mapa 1:10 000 Odcinek Specjalny 

Wyciągam czołówkę schodzimy na dół , Wojtek wyciąga swoją która nie świeci , spotykamy Aśkę która nie ma czołówki . Woda na początku , a potem bieganina , tumany kurzu , wystające druty , chodzenie po czworakach , elegancko ! Jest tak jak się spodziewałem ! Pod ziemią git , wszystko znalezione , wychodzimy na powierzchnie .
Źródło : https://geolocation.ws
 Ciężko było  wgryść się w mapę , znaleźć pierwszy punkt . Straciliśmy może z 10 min , ale się udało i poszło gładko , wszystko bez pudła . Bomba . Teren zajebisty , fortyfikacje , głębokie rowy i jary . Kończymy OS , oddajemy nasze karty , bierzemy duże mapy w dłoń i pędem na PK6 , który źle przerysowałem . Na szczęście mój towarzysz był bardziej ogarnięty i zrobił to poprawnie .


Źródło : North Team 

Biegliśmy teraz w czwórkę . Dołączył do nas jeszcze Andrzej a tego drugiego nie pamiętam . Andrzej przerysował szóstkę tak jak ja … Poszło gładko , do PK 3 przez pole , łatwizna ( na trójce zgubiłem mój fantastyczny niezmazywalny drobnopiszący pisak do zaznaczania PK na mapie , byłem załamany ale dopiero na PK 13 jak odkryłem jego brak ).
Kolejne punkty nr 8 i PK 10 . Przed 10 tką Andrzej się zdrowo wypieprzył o korzeń , przestraszyłem się bo nie wyglądało to za dobrze .. na szczęście się pozbierał i ruszył dalej .

( Uwaga ! w razie „W” dzwonić o pomoc na 112 , dzwoniąc tam wasz telefon jest namierzany i lokalizowany przez system , to bardzo przydatne jak jesteś gdzieś w lesie lub zemdlejesz w trakcie dzwonienia . Nie ma tej funkcji gdy dzwonisz na 999 )

Z PK 10 szpula na trzynastkę i dalej na PK 11 . Tam wybraliśmy zły wariant ataku , poszliśmy trochę na około biorąc za pewnik że nie ma grobli między stawami . Była. Straciliśmy kolejne minuty . Ale skorzystaliśmy z niej atakując PK 12 i jeszcze udało się czmychnąć terenem prywatnym między kolejnymi jeziorami , plus dla nas . Na PK 12 jak bym postał dłużej do komary by mnie zeżarły więc szybko z tamtą uciekłem choć umiejscowiony był w niezwykle malowniczym miejscu – rozwidlenie rzeczek .
Źródło : North Team 

I nie byłem pewny czy dobrze zrobiliśmy idąc w stronę Bukowa , ale tak nas miejscowi przekonywali , tak nas przekonywali, że tam pod górę , że przez Bukowo lepiej , że łatwiej , a ja byłem cały pogryziony i podrapany , że mnie namówili a jak  dali nam butelkę Budvaisera to już nie miałem żadnych argumentów i wariant Bukowo przeszedł .
Spotkała nas burza , trochę popadało , dobiegliśmy do PK9 i pozostał najdłuższy przebieg do przedostatniego punktu . Było po deszczu , ściółka była tak namoczona że biegliśmy jak po gąbce , kałuże po kostki ,dawaliśmy na azymut a przed nami bagno . Decyzja , że się przedzieramy . No i to był błąd . Trzeba było od razu wybrać wersję na około . Zeszło nam w tych krzakach ze 60 min … Do dupy . Trafiliśmy na płoty  w lesie , górki , krzaki ….
Jakoś się wykaraskaliśmy i dalej heja przez pole i rów do przeprawienia . Obrośnięty pokrzywami i sitowiem . Wkurzają mnie te pokrzywy , parzą nawet przez spodnie grrrr !
Trafiliśmy do PK 7 .
                                                                 Źródło : North Team 

Między 7 a 5 dogonił nas zawodnik . Dogonił i przegonił , no nie było sił aby go gonić . W ruinach na PK5 znowu pokrzywy i krzaki . Pozostał nam ostatni punkt do którego zbiegaliśmy pięknym jarem w bukowym lesie , później nad lasem , łąkami by dostać się nad jezioro Liptowskie i znaleźć „ rozwidlenie jaru”. Osobiście mam odczucia że coś było nie tak z tym punktem . Szukaliśmy go dobre 20 min , latałem po tych jarach jak dzik z góry i na dół , wściekły byłem na siebie , że mi nie idzie a meta tak blisko ! W końcu się znalazł . …


No i dobiegliśmy , zrobiło się szaro na dworze , zdaliśmy nasze karty , moja była tak przemoczona , że trzeba było ją przepisać .

Kąpiel , kolacja , piwo ze znajomymi , rozmowy do nocy  .
Skończyłem na 8 miejscu na 38 zawodników razem z Wojtkiem ex aequo .
jakieś 55 km w nogach i prawie 10 godzin naparzania  
Skarpetki są do wyrzucenia , koszulka podarta , buty do prania , jeden kleszcz , kalafiory na stopach . Było bardzo dobrze !


Pozdrowienia dla Sebastiana , który dzielnie walczył mimo przeciwnościom losu i wywalczył 4 miejsce i wielkie gratulacje dla Joanny za zajęcie 1 miejsca wśród kobiet ! Brawo !!