środa, 7 grudnia 2016

Wilga Orient czyli Dream Team

Kolejna obowiązkowa już pozycja w naszym kalendarzu orientalisty to Wilga Orient .
Po zeszłorocznym spektakularnym uczestnictwie i zajęciu 3 miejsca , apetyt wzrósł  do niebotycznych rozmiarów . Rozpaleni do czerwoności chęcią poprawienia wyników , wczesnym rankiem ruszyliśmy ( czytaj , ja i Zofia )do miejscowości Koźle gdzie Sebastian Wojciech organizował drugą edycję zawodów na orientację  .
Źródło : https://www.facebook.com/kozlakow/

Niezmiennie wybraliśmy trasę rodzinną o długości 10 km ( w założeniu oczywiście)

Po szczęśliwym dodarciu do bazy rajdu umieszczonej w wiejskiej świetlicy , serdecznym przywitaniu z organizatorem zabraliśmy się do analizowania przebiegu naszej trasy . Mapa , którą dostaliśmy to skala 1:10 000 czyli 1 cm to 100 metrów na mapie. I mogło by się to wydawać takie oczywiste . Aby zaliczyć TP10 wystarczy mieć zaliczone , potwierdzone perforatorem 10 z 12 tu punktów kontrolnych .
- Co tam rysujesz ? pyta organizator
- Będziemy walczyć o pudło , optymalną trasę wyrysowuję . O te dwa skrajne punkty odrzuciłem .
- Ale tam najlepsze niespodzianki dla dzieciaków !
....


Pierwszy punkt na prawo od bazy znalazła Zosia , był dobrze widoczny z drogi . 

W tym miejscu warto przytoczyć jedną prawdę : 
W biegach na orientację polegaj na własnych umiejętnościach . 
A ja jak osioł zasugerowałem się innymi . Dosyć że się połapałem w porę , że kontr-ekipa biegnie nie w tą stronę , ale straciłem rozeznanie , wyrzuciło nas poza mapę za bardzo na zachód i trochę czasu mi zajęło by wrócić na właściwe tory . A niby kompas taki nie potrzebny ....

Kolejne punkty łykaliśmy jak owocowe dropsy . Leśna trasa była przepiękna , malowniczo wiła się rzeczka , widzieliśmy sarenki i stado dzików . Droga była fajnie zmarznięta , nie było błota . Humory nam dopisywały . Wyprzedziliśmy trzy ekipy po drodze zyskując dystans przez bieg na "krechę" :D
Ciekawe punktu , urozmaicony teren , wodopoje dla zwierząt i leśne ambony . Przejrzysty las , górki i pagórki , suche rowy, paśnik i zmrożony młodnik . Ciekawe leśne dary którymi raczył nas organizator na każdym punkcie kontrolnym spowodowały , że moja młodsza połowa teamu podjęła decyzję , że chce złapać wszystkie  punkty . Serducho rośnie jak mój kanapowiec zdobywa się na takie słowa . W tym momencie rywalizacja zeszła na dalszy plan . 



Spędziliśmy super dzień na łonie przyrody . Zdrowe mroźne powietrze malowało nam rumieńce na twarzach , a uśmiech nie schodził nam z buzi przez cały czas . 
W bazie czekał na nas pyszny makaron , dostałem świetne piwo w kieszeń .
Sebastian spisał się na szóstkę , impreza wzorowa , kameralny charakter zawodów , pełne zaufanie organizatorów do zawodników ( w punkcie kulinarnym samoobsługa) i wszędzie uśmiechnięte twarze powodują ,że Wilga Orient to jedna z moich ulubionych imprez . 

Warto czasem zejść z asfaltu , zabrać rodzinę i pobawić się w lesie .