zupełnie inaczej to wyglądało niż w Pile , chodzi o całą
atmosferę, wiadomo było bardzo zimno , i wogle co za pomysł aby start był gdzie indziej niż
biuro zawodów ...
bieg był mniejszy ,znajomi którzy mnie zabrali ze sobą Ci od
opłatka , już biegali wcześniej w Trzemesznie , Romek był mi przewodnikiem
ubrałem się jak niedźwiedź , podkoszuka , koszulka, bluza, i jeszcze jedna
bluza , rękawice z polaru i czapa na łepetyne i dwie pary spodni
w Koscianie i Trzemesznie strasznie wierzyłem w dobroczynne
właściwości maści Bengay ,
pamiętając moje problemy z mięśniami piszczelowymi z
zapamiętaniem smarowałem się ową maścią
Teraz z perspektywy czasu uważam , że to takie bardziej
placebo było , nie używam teraz i nie czuje jej braku , mięśnie nie bolą już
tak jak dawniej ;)
faktycznie najlepsze jest kilkuminutowe rozciąganie i
schłodzenie po biegu , to mi wystarcza
no ale pojawiły się inne problemy , ale o tym kiedy indziej
rozgrzewka była krótka , mała przebErzka tam i nazad ,
trochę rozciągania
start
oczywiście w starym stylu przegrzał się ;(
po 5 km ściągnąłem rękawice i czape , bluze rozpiąłem
ale muszę sie pochwalić że po słabo przepracowanej zimie
wynik był lepszy niż mogło się mi wydawać
15km przebiegłem równo w 1,5 godz
i nie byłem taki wypompowany jak na pólmaratonie a dystans
przecież podobny
parowało ze mnie jak ze starej kobyły
wrócilismy do Trzemeszna , do hali , rozdanie nagród ,
losowanie ,
tak kameralnie , strasznie mi się podobalo ,Uważam tą
impreze za nr jeden w tym sezonie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz