W swoim doczesnym bieganiu dorobiłem się dwóch par butów .
Jako czysty teoretyk wyczytałem gdzieś że pierwszą parę
zakupionych butów prędzej czy później wyrzucisz . Prawda.
Jak zaczynasz to nie wiesz za dużo , wiec pojechałem do
decatlonu i kupiłem kelenji za 75 zł
tak na żywioł ,
wiadomo do biegania nie podchodziłem na poważnie.
Wybrałem je bardziej oczami , niz pod kątem wygody ,
stabilizacji, pronacji,nadpronacji itp
No i biegałem po 5 km i umierałem
Bolało mnie wszystko , nogi , plecy , brzuch, puchły kostki
o kondycji to szkoda pisać
w miarę powiekszania kilometrażu zauważyłem że buty robią
się za małe ...
teraz już wiem , wtedy nie
z racji, że mieszkam przy lesie to biegałem po ścieżkach ,
byłem tak napalony ,że biagałem praktycznie codziennie . Nogi bolały mnie coraz
bardziej
w sierpniu zapisałem się na pierwszy półmaraton do Piły ,poł
nocy nie spałem
Jak Piła to po asfalcie , objechałem samochodem trase i
wyznaczyłem sobie 15 km
w niedziele pobiegnę
ubiegłem może z sześc
km i myślałem że będę ryczał z bólu , reszte przeszedłem.
wtedy podjałem decyzję że kupie buty z prawdziwego zdażenia
.
widziałem te buty w Decathlonie ale od razu postanowiłem dołożyć trochę i kupić coś porządnego, a przyczyniła się do tego także obsługa w tym markecie, chłopak który pilnował tego działu za nic nie potrafił mi w kilku zdaniach polecić jakiś butów, był tam zupełnie zbędny, odwiedziłem więc Świat Biegacza w Poznaniu i tam już za pierwszą wizytą wiedziałem aż nadto co potrzebowałem wiedzieć o butach dobiegania.
OdpowiedzUsuń